Nikita & Alex
Tereny wokół Black Spirit
Budzik zadzwonił o 5.00. Myślałam, że zaraz go rozwalę...zwlekłam się z łóżka a za 20 min grzebałam już w lodówce szukając czegoś co da się zjeść. W końcu zjadłam bułkę z serem i poszłam cały czas zaspana do pokoju Ann, ale gdy do niego weszłam i zastałam pusty przypomniałam sobie że Ann wyjechała na dwa tygodnie i załamałam się troszkę.
Wyszłam z domku i poczłapałam w kierunku stajni. Otworzyłam ją i przywitałam się z każdym koniem, po czym weszłam do paszarni przygotować im jedzonko. Szykując oczywiście jak co dzień słyszałam rżenie Provocative i jego kopanie w boks a wraz z nim darły się też inne konie.
Po paru minutach wyszłam z paszarni i dałam każdemu kopytnemu odpowiednią porcje żarełka. Gdy skończyłam rozniosłam jeszcze świeże sianko do paśników a konie między czasie zjadły więc wypuściłam ja na padok a Nikitę zostawiłam bo chciałam z nią popracować i nagle wpadłam na Jack'a
-spóźniony!-spojrzałam na niego
-też się cieszę że Cię widzę-zaśmiał się przyjaźnie ale potem widząc mój wzrok zabrał się do roboty a ja weszłam do domku się czegoś napić, ale moją uwagę przykuł Matt szukający czegoś w papierach rozwalając je po całym pomieszczeniu
-Matt! Co ty robisz? Zobacz jak nabała....-ale nie dokończyłam bo chłopak znalazł to co szukał i krzyknął
-mam!-po czym potykając się o rozwalone czyjeś buty wybiegł z domu. Patrzyłam na to dziwną miną ale w końcu ruszyłam się z miejsca i wzięłam sobie picie.
Gdy wyprowadziłam Niki z boksu i przywiozłam w cieniu poszłam po skrzynkę i wyciągnęłam z niej jej szczotki. Zaczęłam ją dokładnie czyścić, a że stała spokojnie i nie była zbyt brudna za jakieś 10 min poszłam po jej sprzęt. Założyłam jej oliwkowy komplet i założyłam siodło i zajęłam się ogłowiem. Gdy wszystko było gotowe podciągnęłam popręg i wsiadłam na nią. Poprawiłam strzemiona i dałam sygnał żeby ruszyła. Niki posłusznie zaczęła iść żwawym stępem. Skierowałyśmy się wzdłuż pastwisk w stronę lasu. Na pastwisku był Matt i wymieniał wodę więc zatrzymałam klacz i powiedziałam do niego
-weźmiesz Huragana na tor?
-jasne!-powiedział z uśmiechem
-to dzięki...
Chwilę potem wjechałyśmy na leśną ścieżkę i nie odczuwało się na szczęście tego upału który mimo wczesnej pory się już pokazywał. Klacz szła pewnie i do przodu co bardzo mnie ucieszyło ponieważ klaczka jest u nad od niedawna i to był jej pierwszy teren po naszych lasach. W końcu dałam jej sygnał do kłusa i klacz od razu zakłusowała. Poklepałam ją po szyi i spokojnie anglezowałam. Po paru minutach zjechałyśmy ze ścieżki i wjechałyśmy na łąkę więc puknęłam klacz łydkami i chwilę potem pędziłyśmy już dzikim galopem. Pozwoliłam klaczce pędzić swoim tempem i w pewnym momencie już cwałowałyśmy a ja uśmiechnęłam się.
W końcu zebrałam wodze bardziej zacisnęłam je i uspokoiłam Niki do galopu a potem do kłusa i zawróciłam w stronę powrotną. Gdy wjechałyśmy z powrotem na ścieżkę wybrałam inną drogę na powrót żeby klacz poznała więcej terenów. Przeszłam do stępa i dałam jej odpocząć a klacz odprężyła się i z ciekawością rozglądała się na boki. Jechałyśmy tak żwawym stępem w spokoju i ciszy a koło nas przejechały rowery i klacz się lekko przestraszyła i chciała zawrócić.
-spookojnie....-powiedziałam do klaczki i nie dałam jej zawrócić a potem delikatnie pogłaskałam po szui-to tylko rowery...nic Ci nie zrobią...-powiedziałam do niej spokojnym głosem a gdy klacz się trochę uspokoiła pyknęłam ją łydkami i klacz ruszyła stępem a po chwili już szła ponownie pewnie.
Po paru minutach przyśpieszyłyśmy do kłusa. Wjechałyśmy na pewną piaszczystą drogę więc dodałam łydki i zagalopowałyśmy. Ku mojemu dużemu zaskoczeniu na połowie drogi leżał dość niski konar drzewa. Zastanowiłam się i poklepałam Niki
-skoczymy sobie przez to niziutkie coś?-powiedziałam po czym skierowałam klaczkę na konar a przed nim dodałam łydkę a Niki przeskoczyła ją dość dobrze
-ślicznie!-zawołałam i pogłaskałam ją i galopowaliśmy jeszcze trochę a potem już widząc kawałek pastwisk i szalejących koni zwolniłam do stępa i złapałam za końcówkę wodzy dając Nice możliwość opuszczenia szyi do ziemi.
Przed stajnią rozsiodłałam ją a siodło powiesiłam na dworze żeby wszystko wyschło i się przewietrzyło. Potem ściągnęłam klaczce owijki i ogłowie, a po umyciu wędzidła i odwieszeniu na miejsce wypuściłam klacz na padok.
Wróciłam do stajni żeby pozamiatać i przechodząc koło paszarni usłyszałam jakieś szmery więc zajrzałam tam i zobaczyłam Provocative z głową w wiaderku i zajadającego się marchewkami.
-no chyba nie!-zawołałam a ogier spojrzał w moją stronę z gębą pełną marchewek-jak ty tu wlazłeś?!
Podeszłam do niego i złapałam za kantar a ogier oczywiście zarżał złowrogo ale wyprowadziłam go z paszarni i złapałam jakiś uwiąz i przypięłam i wyprowadziłam ze stajni
-ty to jesteś istnym małym potworkiem...-zaśmiałam się cicho a potem poprowadziłam ogiera do karuzeli i nastawiłam na odpowiedni program i poszłam sprawdzić ogrodzenie pastwiska gdzie pasł się ogier ale nie było uszkodzone więc zdziwiłam się i poszłam do domku. W środku byli już Matt i Jack
-wiecie może jak ten kary szarlatan wydostał się i wyżarł nam marchewki?
-co?!-spytali jednocześnie a potem Matt dodał-jak wracałem z toru z Huraganem to to..jeszcze tak był...ale kręcił się koło ogrodzenia...
-to ja już sama nie wiem...ale teraz wypuszczajcie go na to bliższe żeby można było go obserwować...a jak Huragan sb dziś poradził?
-a powiem Ci że idzie mu o wiele lepiej-uśmiechnął się Matt
-to dobrze...-powiedziałam i spojrzałam na zegarek-za pół godziny przyjeżdżają te arabki...trzeba przygotować im boksy...
Chwilę potem cała nasza trójka była już w stajni i przygotowywaliśmy boksy dla arabów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz