Po wypuszczeniu koni na padok poszłam w kierunku maneżu na którym Matt razem z Sabeną ćwiczyli skoki. Przeszłam pod barierką i stanęłam na środku placu i bacznie obserwowałam ich pracę.
Matt przyśpieszył do kłusa i skierował klacz na drągi. Sabena przejechała przez nie bezbłędnie.
-powtórz to jeszcze dwa razy, a potem zrób wolty, i ósemkę przez cały maneż i znowu na drągi.
-ok-chłopak kiwnął głową i zaczął wykonywać to co powiedziałam. Klacz za każdym razem nie dotknęła ani jednego drąga. Wolty wykonywała perfekcyjnie a ósemkę zrobiła wydłużonym kłusem i znowu dobrze przejechała przez ustawione drągi. Chłopak poklepał ją i przeszedł na chwilę do stępa a potem zagalopował.
-znowu zrób wolty a potem zrób kółko na ścianie, zrób przejścia galop-stęp i na odwrót a potem najedź na zielono żółtą stacjonatę.
Matt zrobił wolty a klacz odpowiednio reagowała na wszystkie znaki które dawał jej chłopak. Przejścia też wyszły całkiem dobrze, chociaż za pierwszym razem nie były płynne. W końcu chłopak skierował klacz na przeszkodę
-pamiętaj, żeby najechać na środek...-przypomniałam mu a chwilę potem klacz przeskoczyła stacjonatę z lekkim zapasem.
-dobry koń!- powiedział Matt i poklepał klacz cały czas galopując
-dobra....to teraz najedź na tamten ciąg składający się z krzyżaka ,stajcionaty i oksera...
-spoko-odpowiedział, zebrał klacz i najechał na pierwszą przeszkodę. Sabena ładnie przeskoczyła przez krzyżaka i stacjonatę, natomiast przed trochę wyższym okserem zawahała się lekko i w efekcie wybiła się później i zrzuciła jednego drąga.
-dobra nic się nie stało...-zrób jeszcze jedno podejście...
Matt skierował klacz ponownie na ciąg i tym razem przed okserem klacz wyłamała. Chłopak przeszedł do stępa i pozwolił klaczy się trochę odprężyć. Ja natomiast pokręciłam głową.
-zejdź na chwilę...ja a nią wsiądę...
-ok-odpowiedział Matt i podjechał koło mnie a chwilę potem siedziała już na Sabenie. Po chwili zebrałam ją i zagalopowałam. Zrobiłam jedną dość ciasną woltę, jedno kółko na ścianie i najechałam na ciąg. Przed okserem dodałam mocniejszego impulsu i klacz tym razem przeskoczyła nad okserem bez zrzutki. Poklepałam klacz po szyi
-dobra klaczka!
Potem powtórzyłam skok jeszcze dwa razy i na klacz znowu wsiadł Matt
-musisz jej dać mocniejszą łydkę przed okserem i być bardziej pewny i stanowczy-uśmiechnęłam się do niego
-ok-odpowiedział Matt również z uśmiechem i tym razem gdy najechał na ciąg i pod nim Sabena przeskoczyła oksera.
Chłopak najechał jeszcze na kilka pojedynczych przeszkód od 130-150cm i skończyliśmy trening. Oczywiście przed wyjechaniem z maneżu klacz została jeszcze występowana i po 10 kółkach w stępie. Chłopak z niej zsiadł, poluzował popręg podniósł strzemiona i wyprowadził klacz z maneżu
-no i jak się jeździło?- spytałam go
-a bardzo dobrze, to wspaniały koń
Uśmiechnęłam się do niego a potem poklepałam klacz po szyi a ona na to zarżała.
-w sumie jak chcesz to możesz wziąć ją pod opiekę i ćwiczyć z nią.
-serio? bardzo chętnie-odpowiedział chłopak i ściągnął z niej siodło a potem ogłowie, poczym umył wędzidło i odniósł sprzęt i wrócił. Odwiązał uwiąz i poszedł wypuścić klacz na padok do reszty koni a ja poszłam do domu i położyłam się na kanapie, zerknęłam na zegarek dochodziła 10.30. "Jeszcze dużo czasu do kolejnego treningu" pomyślałam sobie i zasnęłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz