niedziela, 18 sierpnia 2013

Lonża-kl. Sagitta

Gdy konie już zjadły postanowiłam wziąć Sagitte na lonże. Wyszłam z domu i poszłam po uwiąz i kantar klaczki. Weszłam do jej boksu i zanim założyłam jej kantar  wygłaskałam ją po całej szyi. Po kilkunastu minutach wyprowadziłam ją z boksu i ze względu na śliczną pogodę i wykorzystując to że nie jest jeszcze tak bardzo gorąco zaprowadziłam na odkryty lonżownik.  Wprowadziłam ją, zamknęłam drzwiczki i spuściłam klaczkę z lonży po czym zwinęłam ją a Saggi w tym czasie stała pod ścianą lonżownika i czekała na polecenie.  Cmoknęłam i powiedziałam stanowczo
-stępem!
Sagitta ruszyła posłusznie stępem i szła przez kilka kółek przy ścianie, ale w pewnym momencie zeszła trochę do środka. Stałam cały czas na zewnątrz i ręką razem z lonżą zrobiłam ostrożnie ruch w stronę klaczki
-Sagitta, nie
Klacz spojrzała na mnie z ukosa zarżała cicho i po chwili lekkiego ociągania wróciła pod ścianę
-dobry konik!- pochwaliłam klacz i byłam z niej dumna że załapała o co chodzi. Po kolejnych kilku kółkach zamachnęłam lonżą za jej zadem i cmoknęłam trochę głośniej
-kłusem!
Klacz lekko zakłusowała ale zaraz po chwili przeszła do stępa. Zamachnęłam lonżą jeszcze raz, nie przepadałam za używaniem bata.
-no dalej! kłusem!
Sagitta ponownie zakłusowała ale teraz o wiele żwawiej. Ponownie ją pochwaliłam i pilnowałam przez kilka kółek żeby nie zwalniała. Z uśmiechem patrzyłam jak klaczka kłusuje z gracją i elegancją.
-prrr...stępem!- zawołałam do niej a klacz bez problemu przeszła do stępa. Pochwaliłam ją i po chwili zatrzymałam. Doszłam do niej poklepałam po szyi i odwróciłam w drugą stronę, żeby klacz nauczyć ją i w lewo i w prawo.  Kiedy klacz odpoczywała w stępie przy zewnętrznej ścianie lonżownika stanął Matt.
-o hej- zawołałam do niego
-cześć, mogę spróbować?- spytał i spojrzał na klacz
Zastanowiłam się przez chwilę czy to dobry pomysł, ale w końcu stwierdziłam, że to w sumie dobry pomysł bo klacz nie będzie przyzwyczajona tylko do mojego głosu.
-no dobra..-powiedziałam a chłopak wszedł i zajął moje miejsce a ja stanęłam koło niego.
-to niech zakłusuje
-ok-powiedział chłopak a potem spojrzał na klacz
-kłusem...
Sagi zarżała tylko i dalej szła stępem
-musisz bardziej stanowczo...a jeśli i to nie podziała, to machnij delikatnie lonżą za jej zadem...
Matt kiwnął głową i spróbował jeszcze raz
-Sagi kłusem!
Klaczka tym razem zakłusowała i szła bardzo żwawo. Uśmiechnęłam się i po kilku kółkach przejęłam od Matt'a lonże i pogoniłam klaczkę do galopu
-galop!- po czym delikatnie machnęłam za zadem klaczy dwa razy lonżą a klaczka zagalopowała
-dobry koniś-powiedziałam do niej zadowolona cały czas patrząc na klacz. Matt w tym czasie wyszedł z lonżownika i obserwował za jego ścian.  Po pewnym czasie kazałam klaczce przejść do kłusa. 
Po chwili klacz skierowała jedno ucho w moją stronę co mnie bardzo ucieszyło. Po kolejnych minutach spuściła głowę w kłusie do ziemi i ruszała wargami jakby coś jadła. 
Po chwili klacz przeszła do stępa a ja znowu odwróciłam ją w drugą stronę i kazałam zakłusować. 
Tym razem klacz zwiesiła głowę szybciej niż za pierwszym razem. Stwierdziłam, że na dziś koniec, a jutro znowu ją wezmę na lonże. 
Po około 5 min zapięłam klacz do lonży i wyprowadziłam z lonżownika. Razem z nią i z chłopakiem udaliśmy się w stronę stajni. Wprowadziłam klacz do boksu odpięłam lonże a kantar zostawiłam i poszłam po szczotki. Wróciłam do niej i zaczęłam ją pielęgnować a Matt poszedł po Sabenę, żeby poćwiczyć z nią skoki.  Klaczka jak zawsze stała spokojnie. Zaczęłam czesać jej grzywę. Na koniec dałam jej jeszcze cukierka. Bardzo lubiłam tą klacz i cieszyłam się, że mogłam z nią pracować. 
Odniosłam szczotki i wypuściłam wszystkie konie na padok a potem poszłam zobaczyć jak Matt ćwiczy z Sabeną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz