piątek, 1 listopada 2013

Trening skokowy | Golden Argiento, Pan Wiatru & Sabena |

Ann & Golden Argiento
Alex &Pan Wiatru (Kary)
Matt & Sabena

Gdy razem z Alex ochłonęłyśmy po pierwszym treningu ponownie udałyśmy się do stajni ogierów. Ja miałam wziąć Goldena a Alex swojego prywatnego konisia, czyli tego niesfornego rozrabiakę Karego. Po drodze spotkałyśmy Matt'a, który szedł razem z Sabeną, którą sprowadzał właśnie z pastwiska, żeby móc ją wyczyścić.
-Jak coś, to przeszkody już ustawiłem-powiedział z uśmiechem i spojrzał na Alex. Chyba coś tu się kroi...
-Ok, to super- odpowiedziała dziewczyna i razem weszłyśmy do stajni. Alex od razu poszła do Karego, a ja do Arginto. Dziś miałam chyba jakiś szczęśliwy dzień do łaciatków.
Poszłam po sprzęt do czyszczenia i zabrałam się za jego szczotkowanie. Niemiał zaklejek więc poszło szybciutko. Wybrałam dla niego błękitny komplet a potem założyłam ogłowie i nowiusieńkie siodło skokowe. Alex i Kary też byli już gotowi, więc wyszłyśmy gęsiego ze stajni.  Tam czekał już na Nas Matt z Sabeną. Konie powąchały się a potem dociągnęliśmy popręgi i dosialiśmy wierzchowców. Drogą prowadzącą na maneż jechaliśmy wszyscy koło siebie z czego ja jechałam w środku.
Gdy wjechaliśmy na maneż ja z Matt'em jechaliśmy koło siebie, a Alex w drugim kącie maneżu ponieważ Kary, jak to on zaczął brykać i myślał, że jest czas na zabawę. Mimo to dziewczyna szybko go wyprowadziła z błędu uświadamiając mu że jest czas na pracę i dołączyła do Nas. W stępie każdy jechał koło siebie, a następnie się rozdzieliliśmy. Ja jeździłam pomiędzy przeszkodami, żeby też oswoić ogiera z nowym otoczeniem, był po raz pierwszy na tym maneżu . Następnie zrobiłam kilka zatrzymań i wolt, chciałam też aby przyzwyczaił się do mojej ręki.
Alex i Matt wykonywali podobne ćwiczenia, a Alex dorzuciła jeszcze karuskowi cofanie i zwroty na zadzie, aż w końcu zgodnie ustawiliśmy się za sobą aby przejść do kłusa.
-Alex, idź na czołówkę-powiedział Matt, a dziewczyna, która do tej pory stała na końcu wyminęła nas i zrobiła tak jak mówił chłopak.  Chwilę potem ruszyliśmy żwawym kłusem.  Golden szedł spokojnie za Sabeną i jednocześnie energicznie, więc nie musiałam go poganiać.
-Zwiększcie trochę odległość i najedziemy na drągi-powiedziała Alex po kilku okrążeniach w kłusie i chwilę potem skierowała ogiera na drągi a mi zrobiliśmy to samo za nią. Wszystkie konie przejechały bez problemu ślicznie podnosząc kopytka. Powtórzyliśmy to parę razy a następnie ponownie się rozdzieliliśmy. Ja jeszcze parę razy najechałam na drągi, Matt podobnie a Alex zajęła się przejściami ze stępa do kłusa i na odwrót, a że Kary robił to płynnie zajęła się pracą na woltach.
Po dłuższych ćwiczeniach w kłusie Alex postanowiła zagalopować.  W narożniku dała ogierowi sygnał do zagalopowania, a on od razu to wykonał. Matt podjechał do mnie i cierpliwie obserwowaliśmy poczynania Alex. Zrobiła kilka zmian kierunku z lotną, następnie kilka przejść i zatrzymanie oraz galop z miejsca. Wszystko wyszło dobrze. Następna była kolej na mnie. Również zagalopowałam z narożnika. Ogier miał dobre tępo ale po okrążeniu zaczął mi gasnąć więc docisnęłam łydki a Golden przyśpieszył. Potem zrobiłam podobne ćwiczenia do Alex, i najwięcej czasu zajęły mi przejścia, które nie wychodziły mu aż tak idealnie, ale za którymś razem o wiele lepiej niż na początku.  Poklepałam go po szyi i zjechałam na bok. Teraz kolej Matt'a. W galopie do tej pory spokojna Sabena postanowiła pokazać diabełka i zaczęła brykać na wszystkie strony. Walnęła kilka baranków, ale chłopak dość sprawnie sprowadził ją na ziemie. Zrobił dodatkowo kilka wolt i zwalniając podjechał do Nas.
-To jak wszyscy już gotowi, a konisie rozgrzane, to pojedziemy sobie najpierw na tamtego oksera, a potem na kopertę-powiedziała Alex i jako pierwsza ruszyła. Pilnowała tępa Karego i chwilę potem bez problemu przeskoczyła przez obydwie przeszkody. Zrobiła to w obydwie strony. Następnie ruszył Matt, który też świetnie sobie poradził, choć kobyłka parła trochę na wodzę co było widać.
Ja i Argiento też doskonale sobie poradziliśmy.
-Dobra...to teraz coś innego-powiedziała Alex i dodała-przejdziemy parkur, mamy 10 przeszkód, z tym że ja teraz jadę ostatnia.
Razem z Matt'em kiwnęłam głową i postanowiłam jechać pierwsza.
Zagalopowałam i ruszyłam w kierunku pierwszej przeszkody, był to już znany nam okser. Golden przeskoczył bez problemu i pognaliśmy w stronę koperty, też dobrze poszło. Następnie na pajączka i stacjonatę. Kilka innych przeszkód też poszły dobrze i na sam koniec został nam triple bar. Dodałam impuls i ogier wybił się, a chwilę potem przeleciał nad przeszkodą i wylądował za nią nie zrzucając żadnego drąga. Poklepałam go po szyii i po zadzie. Następnie jechał Matt. Tym razem klacz nie napierała na wodze i bardziej była skupiona na sygnałach chłopaka. Cały parkur przejechali bezbłędnie. Chłopak również wygłaskał kobyłkę i był zadowolony a Alex już galopowała w stronę pierwszej przeszkody. Kary jak zawsze był rozluźniony i nic nie robił sobie z tak niskich przeszkód. Dla niego było to jak bułka z masłem. Bezbłędnie przejechali cały parkur i dołączyli do Nas. Daliśmy wierzchowcom trochę odpoczynku, rozluźniając wodzę i maszerowaliśmy spokojnym stępem.
Następnie Alex zsiadła szybko z Karego i poszła podnieść przeszkody o 25 cm a Kary stał na środku maneżu i cierpliwie na nią czekał. Gdy skończyła, szybko na niego weszła i tym razem ona zaczęła przejazd.  Jak zawsze poszło jej dobrze i Kary z łatwością przeskoczył każdą przeszkodę. Potem ruszył Matt, tym razem Sabena zawahała się przed paroma przeszkodami, ale po impulsie ze strony chłopaka przeskoczyła je. Na sam koniec pojechałam ja. Czułam, że ogier jest bardziej podekscytowany wyższymi przeszkodami. Nie musiałam go popędzać bo utrzymywał dobre tępo a przed przeszkodami wybijał się prawie bez moich sygnałów. Po przejeździe poklepałam go czule i pocałowałam.
Po kilkunastu minutach opuściliśmy maneż na grzbietach naszych konisk i pojechaliśmy w stronę stajni. Rozsiodłaliśmy konie, poszliśmy na myjkę obmyć kopytka i zaprowadziliśmy do stajni a następnie odnieśliśmy siodła. Potem dokładnie wymyliśmy wędzidła i odłożyliśmy ogłowia na swoje miejsce. Byłam dumna z Agienta i z reszty koników. Dały sobie wyśmienicie radę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz